Gwieździste niebo nad wioską,gdzie mieszkała Meera nie zwiastowało niczego złego,co miało nastąpić. Po mimo pięknego wieczornego nieba,gwiazd i księżyca jakie rzucały srebrzystą poświatę na szmaragdowe jezioro,było chłodno. Nie kiedy zdażały się właśnie takie anomalie pogodowe. Kiedy jest zbyt długa pora sucha to mieszkańcy całych Indii wiedzą,że nie lada dzień powinna być pora deszczowa i lekkie ochłodzenie. Księżyc ukazując swoje srebrzyste oblicze w tafli wody wydawał się naśmiewać z nastoletniej Meery,która właśnie skończyła napełniać gliniany dzbanek wodą z jeziora.
Meera wyprostowała się tylko po to,by opatulić się mocniej dupattą w kolorze mango. Schyliła się ponownie ku glinianemu naczyniu,chwyciła je mocno w ręce i delikatnie stawiając na głowie przytrzymywała je jedną ręką,a drugą chwyciła szmacianą torbe z wełnianym kocem. Obciążona ciężarem wypełnionego po brzegi dzbanka i prawie nic nie ważącą szmacianą torbą ruszyła sztywno przed siebie. Powoli kierowała się w stronę lasku,za którym znajdowała się część mieszkalna wsi. Wiatr wiejący z północy przybrał na sile. Czarne i długie do pasa włosy dziewczyny przykleiły się do jej twarzy. Cała zesztywniała i z trudem mogła się poruszać. Meera w tamtej chwili była jak chodzący żywy trup. Nie czuła prawie nic. Jedyne co odczuwała to ciężar dzbanka na jej głowie i to jak włosy kleją się do jej twarzy. Nic po za tym. Całe ciało miała odrętwiałe z zimna,a kostki palców miała bielsze niż kartka papieru do rysowania.
Idąc leśną ścieżką Meera nic nie słyszała prócz chrzęstu gałązek łamiących się pod jej ciężarem,szumiących liści drzew oraz własnego urywanego oddechu,który tworzył pare w powietrzu. Mimo to Hinduska czuła się nieswojo tak jakby ktoś ją śledził. Przyspieszyła kroku,ale to nic nie zmieniło. Nadal czuła czyjąś obecność. Przełkneła ślinę.
-Jest tu ktoś?-Zapytała w miare głośno,ale nic. Cisza.
Meera znała każdy kąt lasu jak nikt inny z wioski,ale mimo tej znajomości czuła,że jest coś nie tak. Gdyby ktoś ją zobaczył pomyślałby,że jest wariatką na próżno zerkającą w każdą stronę co jakiś czas. Jednak i księżyc zdawał się wyśmiewać Meerę. 'Co za próżność',ponyślała zerkając ku górze. Z każdym krokiem Meerę ogarniał głębszy strach. Wiatr dziwnie ucichł,a chrzęst pod stopami dziewczyny zdawał się być kroplą w morzu,która z czasen zamieniała się w ocean. Przystaneła. Rzuciła szmacianą torbe na ziemie i na chwilę odstawiła gliniany dzban na ścieżkę. Wyprostowując się z przerażeniem wymalowanym na całej twarzy ujrzała przed sobą trzech mężczyzn. Pierwszy od lewej był niski,środkowy był najwyższy,a ten po prawej był średniego wzrostu. Zupełnie nieświadoma tego co robi zaczeła się cofać do tyłu.
-Nie bój się. Przecież nic ci nie zrobimy.-Usłyszała zbliżający się głos środkowego mężczyzny. Mężczyzna był najbliżej Meery.
-Ktoś tu wybierał się po wodę dla rodziny-odezwał się ten najniższy.
-Tak pięknej dziewczynie nie wypada,by tak późnym wieczorem przebywała sama w lesie.-Mężczyzna średniego wzrostu pokręcił głową rechocząc przy tym jak ropucha.
Srebrzysta poświata gwiazd i Księżyca padła na twarz dziewczyny,co uwydatniło jej rysy twarzy. Wysoki mężczyzna oblizał językiem wargi. Podszedł do trzęsącej się Meery tak szybko,że dziewczyna nie zdążyła nawet kilka metrów dalej uciec. W jednej chwili poczuła szorstką kore na plecach,a w drugiej sekundzie sporych rozmiarów dłoń na swojej talii. Dłoń oprawcy ku zaskoczeniu dziewczyny delikatnie zacisneła się na wcięciu talii. Przerażona Meera zamknęła oczy. Nigdy nie myślała,że będzie tego chciała,ale wolała umrzeć niż zostać poniżoną i niedotykalną na całe życie. Nagle popękane usta dotknęły jej szyji. Wzdrygnęła się. Meera czuła obrzydzenie nie tylko do mężczyzn,którzy chcieli ją skrzywdzić,ale także do samej siebie. Chciała uciec lub krzyknąć,ale nie miała wyjścia. Poczuła na sobie wzrok dwóch pozostałych mężczyzn,którzy trzymali się na uboczu. Gładka jak kamień skóra na ciele Meery zmieniła się natychmiastowo w gęsią skórkę pod wpływem zimnego dotyku oprawcy,który trzymał obie dłonie pod niebieską tuniką 'ofiary'. Zaśmiał się jej prosto w twarz i mocno pocałował w usta. Lekko je przygryzł.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną z wioski.-Szepnął mężczyzna błądząc dłońmi co raz to wyżej po plecach Meery.
-Jesteś beznadziejny. To prawda,że Meera jest najpiękniejsza,ale to nie powód by ją tak krzywdzić.-Odezwał się głos za nimi.
Wysoki mężczyzna natychmiastowo się obrócił w stronę tajemniczego głosu dając tym samym możliwość ucieczki dziewczynie.Hinduska to wykorzystała i zaczeła uciekać. Nikt jej nie mógł złapać,ponieważ biegnąc prosto do domu zauważyła po drodze,że dwaj pozostali bandyci leżą nieruchomo na ziemi z krwawiącymi nosami.
Roztrzęsiona wydarzeniem jakie miało przed chwilą miejsce Meera po wejściu do domu od razu pokierowała się do swojego pokoju. Tam rzuciła się na miękkie łóżko i cicho zaczeła płakać w poduszkę.
***
Meera wybudziła się z koszmaru ciężko dysząc cała oblana zimnym potem. Trzęsła się jeszcze gorzej niż podczas tamtego koszmarnego wydarzenia. Uspokoił ją dopiero widok słodko śpiącego syna obok niej. Uśmiechnęła się lekko. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Zamknęła oczy modląc się,by senny koszmar nie powrócił. Przytuliła Riaan'a próbując zasnąć spokojnym snem. Po jej policzku spłyneła strumieniem jedna łza,zbyt mała by wyrazić cały ból jaki w sobie nosiła matka małego chłopca.
***
Minęło kilka dni od napadu na Meerę. Teraz dziewczyna na kążdym kroku rozglądała się czy przypadkiem w pobliżu nie ma kogoś obcego. Podejrzanego. Niestety nic nie przykuwało jej uwagi. Zmęczona myślami,które ciągle krążyły wokół nie dawnego wydarzenia przysiadła na ławeczce na ganku. Dołączył do niej PI-jej sąsiad i wybawca.
-Cześć.-Zaczął PI.-Jak się czujesz? Nie zrobili ci nic złego?
-Nie. Dziękuję,że mnie uratowałeś.-Uśmiechnęła się słabo.-Nie wiem co by się stało,gdybyś wtedy nie przyszedł. Boję się,aż pomyśleć co by było,gdyby... Mama by mnie zabiła.
-Nie mów tak. Próbowałaś chociaż jej powiedzieć o przedwczorajszym wydarzeniu?
-Nie.
-Dlaczego? Wiem jaka jest twoja mama. Honor,duma i te sprawy,ale to jednak twoja mama. Jesteś jej córką. Jedynym dzieckiem jakie ma. Zrozumie.
-Nie! Nie powiem nic!
-Nie to nie.-PI uśmiechnął się pod nosem. Zatarł ręce.-Muszę już iść. Mama pewnie się denerwuje,źe mnie nie ma długo. Wiesz jak nie lubi,gdy nie jest się na czas na obiad. To ja lecę.-Wstał i zaczął biec w kierunku domu.
Popołudnie minęło monotonnie,w wolnym tempie i spokojnie. Nadszedł wieczór i nad wsią ponownie rozbłysły migoczące gwiazdy okalające przyćmiewający ich blask Księżyc. Meera ubrana w Kameez (tunikę do kolan) w odcieniu rażącej w oczy żółci i Churidaar (spodni dopasowanych po całej długości) równie w odcieniu jaskrawej żółci usiadła przy cieple wieczornego ogniska. Jak zahipnotyzowana patrzała na Jutti (lekkie buciki zakrywające palce i najczęściej pięty,bogato zdobione) okrywające jej stopy. Młoda Hinduska nie wiedziała co ze sobą zrobić. Miała wrażenie jakby wszyscy ją wytykali palcami,choć nikomu nie pisnęła ani słówka. Nie wiedziała nawet co tak na prawdę czuje. 'Strach?',zapytała samą siebie. Podciągnęła nogi pod brodę. Małe kamyczki przesunęły się pod wpływem jej ruchu pozostawiając za sobą przyjemny dźwięk. Zamknęła oczy. Wyobraziła sobie błękitne niebo,prażące słońce i orszak weselny. Marzyła,by kiedyś wziąć ślub,ale sama teraz nie wiedziała czy tego chce. Czuła się niedotykalna,choć nic takiego na prawdę się nie stało. Otworzyła oczy i ku jej zdziwieniu siedział przed nią PI. Podskoczyła.
-Przestraszyłeś mnie.-Meera z powagą spojrzała na przyjaciela.
-Przepraszam.-Zaśmiał się.-Nie chciałem. Masz chwilę?
-Być może,a co chcesz?-Uniosła brew do góry.
-Coś ci pokazać. Zgodzisz się?
-I tak nie mam co robić. Shanti właśnie wyjechała do rodziny na tydzień. Więc tak. Mam dla ciebie chwilę.-Meera wstała z piachu i otrzepała z niego Churidaar Kameez.
-Więc chodźmy!
Las. Liście drzew przyjemnie powiewały na wietrze. Meera i PI właśnie zbliżali się do jeziora.
-Jezioro? Zabrałeś mnie nad jezioro? PI wiesz dobrze,że od tamtego wydarzenia...-Próbowała zabrać ręce kolegi z jej oczu.
-Tak wiem Meer,ale chcę coś ci pokazać.- PI razem z nią podszedł nad brzeg zbiornika wodnego. Zabrał dłonie z oczu przyjaciółki,ale za to przytrzymał ją w talii.-Widzisz ten Księżyc i gwiazdy go otaczające?
-Tak.
-Jest strasznie próżny po mimo wielu szram jakie ma,a gwiazdy? Są idealne. Bez skazy. Jednak są nieśmiałe. Jak ty
-I co z tego?
-To,że Księżyc wykorzystuje takie gwiazdki,by stać się...sam nie wiem. Ale nie po to tu przyszliśmy.-PI włożył dłonie pod Kameez Meery.
-To po co?-Próbowała się wyrwać z objęć chłopaka,ale ten zaciskał co raz mocniej dłonie na jej talii. Meera panikowała.-PI puść mnie! PI!
Chłopak zaśmiał się przyciągając do siebie mocno przerażoną dziewczynę. Obrócił ją tak,aby spojrzała mu prosto w oczy. Delikatnie palcem rozchylił jej blado-różowe wargi i pocałował ją po mimo licznych protestów Meery. Z całą siłą jaką miał w sobie trzymał Meerę całując ją już nie tylko w usta,ale i też od szyji po obojczyki i jeszcze dalej.
-PI co ty robisz?! Teraz ty? Dlaczego mi to robisz?! Przecież mi pomogłeś!
-Pomogłem ci tylko dlatego,że sam chciałem dotknąć cię jako "pierwszy".-PI niczym pies rzucił się na Meerę sprawiając,że oboje wylądowali w wodzie.
Hinduske przeszył nieprzyjemny dreszcz. Jej ciało ogarnęła fala zimna. Nagłe zetknięcie z lodowatą wodą wywołało gęsią skórkę u obojga. Meera na próżno próbowała się wyrwać z rąk PI,,ale on całym ciałem przylegał do niej.
Z sekundy na sekunde,z minuty na minute przerażona i obolała Meera miała co raz mniej sił,by podjąć ponowną próbę ucieczki. Była cała brudna i mokra od stóp do głów. Potargane włosy kleiły się jej do twarzy. PI po "zakończonej robocie" wstał,zapiął spodnie,rzucił Meerze spojrzenie 'I tak wiem,że nie powiesz tego mamie' i jakby nigdy nic spokojnie odszedł zostawiając dziewczynę samej sobie.
Zdezorientowana Meera nie wiedziała co robi. Chwiejnym krokiem wstała,ubrała to co zdjął siłą z niej PI i poszła w kierunku domu mając nadzieję,że jej matka śpi.
'Nadzieja matką głupich',pomyślała,ale szybko odwołała słowa,gdy weszła do domu. Vidya spała,więc jej córka zabierając czyste ubrania z pokoju szybko przemknęła do łazienki. Tam się rozebrała do naga. Spojrzała w lustro,ale odwróciła wzrok,gdy tylko zobaczyła swoją twarz. 'To nie jest już moja twarz',weszła pod prysznic odkręcając gorącą wodę. Cały bród; błoto,ziemia i krew pod wpływem gorącej wody tworzyły rdzawą kałużę błota. Załamana wydarzeniem jakie miało przed chwilą miejsce usiadła wśród brudu,skuliła się,schowała głowę między kolana i zaczęła płakać. Płakać nie zwykłym płaczem,ale takim,który był nie do opisania. Płaczem smutku,rozpaczy i obawy odrzucenia.
-Rozdział miał być dłuższy z kilkoma wątkami w teraźniejszości,ale cieszę aię,że postąpiłam inaczej,bo chyba wszyscy czekali na przeszłość Meery?
-Rozdział miał być dłuższy z kilkoma wątkami w teraźniejszości,ale cieszę aię,że postąpiłam inaczej,bo chyba wszyscy czekali na przeszłość Meery?
Witaj,
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić na mojego bloga z opowiadaniami. Będą to krótkie nowele. Moje pierwsze opowiadanie jest o tematyce lekarskiej, dotyczy świata doktorów. Oddany lekarz z pasją leczy i operuje chore dzieci.
Fragment:
"Nic nie mogliśmy już zrobić. Nikt z nas się nie odzywał. W oczach lekarzy malowała się przygnębiająca pustka. Widziałem, jak po zaskoczonej twarzy Henryka spływał pot. Paweł spuścił głowę i ukrył ją w dłoniach. Jedna pielęgniarka, najbardziej wrażliwa, zaniosła się spazmatycznym szlochem. Byłem na tę śmierć zupełnie nieprzygotowany. Drżącymi dłońmi zdjąłem maseczkę z twarzy i wyrzuciłem ją do kosza. Wewnętrznie cały się trząsłem, choć nie dawałem tego po sobie poznać."
Zapraszam i pozdrawiam :)
Sovbedlly
Na początek bardzo przepraszam, że dopiero teraz - ostatni tydzień niewiele mi było dane korzystać z internetu. W każdym bądź razie, już jestem i zabieram się za nadrabianie zaległości :)
OdpowiedzUsuńCzy wszyscy czekali - tego nie wiem, ale ja na pewno. Jestem przerażona przeszłością Meery. Miała ciężkie życie, do tego próba gwałtu, z której wybawił ją PI, który później i tak ją zdradził, krzywdząc jeszcze gorzej, niż poprzedni oprawcy - bo zdradził ją także jako przyjaciel.
Urwałabym mu głowę i jeszcze coś, na miejscu dziewczyny.
To był smutny rozdział, ale dowiedzieliśmy się czegoś więcej o bohaterce i jej przykrej przeszłości.
Co do Twojego komentarza u mnie(już dawno): Tak, lubię takie klimaty, ale teraz z braku czasu, nie oglądam Bollywoodów już tak często, jak kiedyś. Sentyment jednak pozostał. :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, o którym również mnie powiadom! Życzę dużo pomysłów :)
Przy okazji, zapraszam Cię do siebie, gdzie pojawił się czwarty rozdział. :)
Ja byłam bardzo ciekawa przeszłości Meery i cieszę się, że wreszcie wszystko się wyjaśniło. Przyznaję, to bardzo dramatyczne wspomnienia i wprost nie mogę wyobrazić sobie, jakim człowiekiem trzeba być, aby najpierw obronić dziewczynę przed gwałtem, a potem samemu tak potwornie ją skrzywdzić. I to przyjaciel! Wprost nie wierzę, że tacy ludzie istnieją... Szkoda, że matka dziewczyny nie widziała w jakim stanie córka wróciła do domu. Może wtedy wszystko ułożyłoby się inaczej, może...
OdpowiedzUsuńW każdym razie jest mi bardzo żal dziewczyny i jeszcze mocniej będę trzymała za nią kciuki, aby jej teraźniejsze życie poukładało się jak najlepiej, a potworne wspomnienia już nigdy nie powróciły. Ona na to zasługuje...
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rozdział trzeci ;)
Również ciekawiła mnie przeszłość Meery i cieszę się, że nie musiałam na jej poznanie długo czekać. Co tu dużo mówić? Dziewczyna nie ma miłych wspomnień, są wręcz traumatyczne. Nie rozumiem, jak można kogoś najpierw obronić, a potem samemu zrobić krzywdę. To niewiarygodne, w złym tego słowa znaczeniu. Nurtuje mnie pytanie, dlaczego nie powiedziała matce, co jej się przydażyło. Przecież o tym powinna powiedzieć. Może gdzieś wspomniałaś o powodzie tego milczenia, ale w każdym razie mi to umknęło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)