Błękitne niebo przysłaniały chmury,nie białe jak śnieg,ale ciemnogranatowe jak nocne niebo. Wiatr wiejący z północy wiał z taką siłą,że drzewa,które rosły wiele lat nieopodal nowojorskiego uniwersytetu zostały obalone i zatorowały bramę budynku. Anomalie pogodowe dawały się we znaki,a wykłady zostały odwołane. Trójka przyjaciół postanowiła,że ten ranek jak i resztę popołudnia spędzą w domu Nik'a. Cathrina i Nik zdjeli mokre kurtki i usiedli w salonie podczas,gdy Meera poszła do kuchni zaparzyć gorącą herbate z cynamonem. Hinduska skorzystała na wolnym dniu od nauki i postanowiła,że wszystko co miała zrobić w weekend w domu przyjaciela zrobi dzisiaj by sobotę i niedzielę mieć wolne dla synka.
-Proszę.-Meera postawiła tace z dwoma dużymi kubkami gorącej herbaty na stole.-Moja specjalność. Gorąca herbata z cytryną,pomarańczą i cynamonem.
-Poraz pierwszy słyszę o takiej kompozycji herbaty-zachwyciła się Cathrina.
-Indie potrafią zaskakiwać.-Meera zażartowała wsadzając jednocześnie kosmyk czarnych włosów za ucho.
-Nie wypijesz z nami?-Zapytał Nik spoglądając na dwa kubki.
-Może później. Na razie chcę zrobić wszystko o co mnie prosiła twoja mama by weekend mieć wolny. Może później-uśmiechnęła się i wróciła spowrotem do kuchni.
-Lubię ją-wyznała Cathrina upijając łyk gorącej herbaty.-Mmm...niebo w gębie.
-Zgadzam się. Ta herbata jest przepyszna!-Nik krzyknął tak głośno,że Cathrina aż podskoczyła na kanapie,a Meera zaśmiała się w kuchni.-Lepszej nigdy nie piłem! Wracając do lubienia i nie lubienia Meery. Ja też ją lubię. Jest taka...jakby to powiedzieć? Wyluzowana,mądra i...
-Niezwykle indyjska-zaśmiała się.-I ma to coś. Z resztą jak wszystkie Hinduski i Hindusi. Oni zawsze mają to coś.
Podczas,gdy szatyn i jego przyjaciółka rozmawiali zażarcie o starych dziejach Meera zaczeła sprzątać kuchnię. Wzieła ze zlewu różową szmatkę,zwilżyła ją pod zimną wodą i zaczęła wycierać blaty z kurzu. Zaczęła od miejsca,gdzie jest zlew,a skończyła tam,gdzie jest koszyk z pieczywem. Dziewczyna była przyzwyczajona do ciężkiej pracy od kąd zaszła w ciążę z Riaan'em. Matka z miejsca zapowiedziała jej,że nie będzie utrzymywać jej i jej syna,a swojego wnuka,którego wręcz nienawidziła. Tak,więc Hinduska od szesnastego roku życia musiała zarabiać na siebie i syna. Nie miała w nikim wsparcia prócz jej przyjaciółki,która wyjechała z rodzicami do rodzinnego Pendżabu. Po wyjeździe przyjaciółki Meera została sama i musiała pogodzić naukę i pracę z opieką nad synem.
Gdy tylko Meera skończyła sprzątać blaty opłukała szmatke,zawiesiła ją na kranie,umyła ręce i zabrała się za przyrządzanie słodkich kuleczek z ciasta: Gulab Jamun. Wyciągnęła wszystkie potrzebne produkty i przyrządy. Zabrała się do pracy zaczynając od przygotowania ciasta na kulki.
***
Ciemna noc. Szesnastoletnia Meera oglądała z daleka jak ludzie z jej wioski bawią się przy ognisku. Ona sama nie mogła brać udziału w zabawach,ponieważ ludzie z jej otoczenia unikali jej. Tylko nieliczni pomagali szesnastolatce w ciąży. Meera zawsze trzymała się na uboczu unikając w ten sposób nie miłych spojrzeń,albo zgryźliwych uwag na jej temat. Dziewczyna dotknęła ciążowego brzuszka. Uśmiechnęła się,ale nie tak jak kiedyś radośnie,ale ze smutkiem.
-Po mimo tego,co się stało... Kocham cię.-Zaczeła mówić do maluszka,które rozwijało się pod jej sercem.- Jesteś moim skarbem. Moim jedynym teraz szczęściem.
. Meera zapaliła nocną lampkę stojącą na nocnej szafce. Wyjeła z pod poduszki notatnik,który służył za jej pamiętnik. Otworzyła go na czystej stronie. Chwyciła w prawą rękę czarne pióro i zaczeła wylewać myśli na papier pochyłym drukiem:
,,Nienawidze cię. Jesteś zła. Nie powinnaś być moją córką. Jak pani mogła wychować tak córkę? Co za wstyd. Jak pani może się pokazywać po tym wszystkim? Nie jest pani wstyd? Jak pani to wytrzymuje? Co dalej będzie? ONA będzie mieszkać z panią i ze swoim bachorem? Współczujemy pani. Niech się wyprowadzi nie tylko z pani domu,ale i z naszej wioski jak tylko urodzi. Nietykalna. Takie obelgi były dla mnie codziennością jak tylko rozeszła się wieść o mojej ciąży po całej wsi. Musiałam codziennie znosić nienawistne spojrzenia ludzi,pytania do mojej matki i wyzwiska pod moim adresem. Było tylko nieliczne grono ludzi,którzy otaczali mnie miłością i opieką jakich nie dawała mi własna matka. Matka była o tyle dobra,że pozwoliła mi zostać w rodzinnym domu aż nie ukończę dwudziestegopierwszego roku życia. Tak więc,gdy tylko wkroczyłam w pełnoletność tydzień temu postanowiłam,że wyjadę do Ameryki. Do Nowego Jorku,gdzie będę miała wiele możliwości. I dobrze postąpiłam. Zapomniałam o przeszłości,ale ona jest jak senny koszmar. Powraca i powraca. Jednak nie to jest istotne. Ważne jest to,że uciekłam od nienawistnych spojrzeń i docinek. Co z tego,że musiałam opuścić ojczyznę,Indie? Moje Indie? Mam teraz nowych przyjaciół,studiuję i mam dobrze płatną pracę. Co z tego,że zaczełam od nowa jeśli i tak nie mówie im wszystkim prawdy? Nawet rodzicom Nik'a nic nie powiedziałam. Powinnam,ale nie chcę. Motorem ich okłamywania jest strach,który mnie sparaliżował. Boję się tego,że wszystko powróci. Że mnie nie zaakceptują. Że będą się brzydzić przeszłości,która jest nieodzowną częścią mojego życia. Że znowu będę musiała uciekać,a przecież nie chcę niszczyć dzieciństwa mojego małego synka. Chcę tylko wyjść na prostą. Skończyć studia,zarobić na tyle dużo bym mogła wrócić do Indii i tam zacząć nowe życie. To jest mój piorytet. Tak jak to,że kiedyś powiem Riaan'owi czemu babcia się tak zachowywała,czemu musieliśmy uciekać i co najważniejsze kim jest jego ojciec i jaką krzywde mi zrobił. Mam wrażenie,że jestem sama... Samotna w wielkim świecie."
Odłożyła notes i pióro na miejsce. Wiążąc w warkocz długie czarne jak noc włosy Meera podeszła do okna. Wzrokiem pełnym tęsknoty za gwieździstym niebem ojczyzny spojrzała na migoczące gwiazdy Nowego Jorku. 'Jutro będzie lepiej. Kiedyś koszmary znikną.',pocieszała samą siebie. 'Wrócisz do Indii...swoich Indii.'
Ciemna noc. Szesnastoletnia Meera oglądała z daleka jak ludzie z jej wioski bawią się przy ognisku. Ona sama nie mogła brać udziału w zabawach,ponieważ ludzie z jej otoczenia unikali jej. Tylko nieliczni pomagali szesnastolatce w ciąży. Meera zawsze trzymała się na uboczu unikając w ten sposób nie miłych spojrzeń,albo zgryźliwych uwag na jej temat. Dziewczyna dotknęła ciążowego brzuszka. Uśmiechnęła się,ale nie tak jak kiedyś radośnie,ale ze smutkiem.
-Po mimo tego,co się stało... Kocham cię.-Zaczeła mówić do maluszka,które rozwijało się pod jej sercem.- Jesteś moim skarbem. Moim jedynym teraz szczęściem.
. Meera zapaliła nocną lampkę stojącą na nocnej szafce. Wyjeła z pod poduszki notatnik,który służył za jej pamiętnik. Otworzyła go na czystej stronie. Chwyciła w prawą rękę czarne pióro i zaczeła wylewać myśli na papier pochyłym drukiem:
,,Nienawidze cię. Jesteś zła. Nie powinnaś być moją córką. Jak pani mogła wychować tak córkę? Co za wstyd. Jak pani może się pokazywać po tym wszystkim? Nie jest pani wstyd? Jak pani to wytrzymuje? Co dalej będzie? ONA będzie mieszkać z panią i ze swoim bachorem? Współczujemy pani. Niech się wyprowadzi nie tylko z pani domu,ale i z naszej wioski jak tylko urodzi. Nietykalna. Takie obelgi były dla mnie codziennością jak tylko rozeszła się wieść o mojej ciąży po całej wsi. Musiałam codziennie znosić nienawistne spojrzenia ludzi,pytania do mojej matki i wyzwiska pod moim adresem. Było tylko nieliczne grono ludzi,którzy otaczali mnie miłością i opieką jakich nie dawała mi własna matka. Matka była o tyle dobra,że pozwoliła mi zostać w rodzinnym domu aż nie ukończę dwudziestegopierwszego roku życia. Tak więc,gdy tylko wkroczyłam w pełnoletność tydzień temu postanowiłam,że wyjadę do Ameryki. Do Nowego Jorku,gdzie będę miała wiele możliwości. I dobrze postąpiłam. Zapomniałam o przeszłości,ale ona jest jak senny koszmar. Powraca i powraca. Jednak nie to jest istotne. Ważne jest to,że uciekłam od nienawistnych spojrzeń i docinek. Co z tego,że musiałam opuścić ojczyznę,Indie? Moje Indie? Mam teraz nowych przyjaciół,studiuję i mam dobrze płatną pracę. Co z tego,że zaczełam od nowa jeśli i tak nie mówie im wszystkim prawdy? Nawet rodzicom Nik'a nic nie powiedziałam. Powinnam,ale nie chcę. Motorem ich okłamywania jest strach,który mnie sparaliżował. Boję się tego,że wszystko powróci. Że mnie nie zaakceptują. Że będą się brzydzić przeszłości,która jest nieodzowną częścią mojego życia. Że znowu będę musiała uciekać,a przecież nie chcę niszczyć dzieciństwa mojego małego synka. Chcę tylko wyjść na prostą. Skończyć studia,zarobić na tyle dużo bym mogła wrócić do Indii i tam zacząć nowe życie. To jest mój piorytet. Tak jak to,że kiedyś powiem Riaan'owi czemu babcia się tak zachowywała,czemu musieliśmy uciekać i co najważniejsze kim jest jego ojciec i jaką krzywde mi zrobił. Mam wrażenie,że jestem sama... Samotna w wielkim świecie."
Odłożyła notes i pióro na miejsce. Wiążąc w warkocz długie czarne jak noc włosy Meera podeszła do okna. Wzrokiem pełnym tęsknoty za gwieździstym niebem ojczyzny spojrzała na migoczące gwiazdy Nowego Jorku. 'Jutro będzie lepiej. Kiedyś koszmary znikną.',pocieszała samą siebie. 'Wrócisz do Indii...swoich Indii.'